Jak pisałem wczoraj nadszedł czas na pofestiwalowy rachunek sumienia. Poniedziałek po festiwalu rozpoczął się dla mnie w godzinach porannych. Wyruszyłem z misją dostarczenia zasłużonych Deusów do ludzi, którzy pomogli w potrzebie. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy o godzinie 8.00 byli na swoich stanowiskach pracy, okazało się , że nie tylko ja mam nieład w królestwie. Muszę przyznać, że wsiadając do czerwonego rambambaju byłem jeszcze na haju pofestiwalowym spowodowanym dużym zagęszczeniem jednostki ludzkiej o podobnych zainteresowaniach na małej powierzchni. Haj wyszedł na jaw kiedy moje boskie jestestwo próbowało znaleźć pokój, a w nim Pana Piotra Kasińskiego. Po przekazaniu Deusów na ręce Pana P.Kasińskiego ( dostałem prezenty )moje jestestwo pojechało rozwozić kolejne Deusy. Rozmowy wyglądały tak :
-Dzień dobry ja do Prezesa.
- Jest na zebraniu. Nie ma czasu w chwili obecnej.
-...dla boga czasu nie ma...chronos jeden...to ja zostawię Deusy
- A co to?
- Prezes będzie wiedział o co chodzi.
- Aaaa Pan to kto?
- Bóg na maszynie. Polecam się.
Reszta tygodnia to pakowanie i wysyłanie. Odprężające i ogłupiające zajęcie. W okolicach czwartku cały festiwal wydawał się tak niesamowicie nierealny jak ja i mogłem zabrać się za porządkowanie spraw internetowych. Założyłem też
stronę internetową z podstawowymi informacjami o Deus ex Machina. Tak naprawdę to nie miałem czasu jej zakładać, więc zrobiła to Szczotka Samostójka.
Deusów w pudle jest już mało, więc jest ich mało, a czasu na ich zdobycie jeszcze mniej.